Skąd wiemy, że to co widzimy i czego doświadczamy jest takie jak myślimy, że jest? W jaki sposób oceniamy rzeczywistość i dlaczego nadajemy jej taki a nie inny sens? Dlaczego myślimy jakoś o sobie, świecie, zjawiskach i innych ludziach?
Czy zatem to jak oceniamy rzeczywistość to jest jakaś prawda obiektywna? Czy jedynie nasza prawda? I jakie to ma znaczenie?
Ogromne.
Filozofowie od tysiącleci głowią się nad zagadką rzeczywistości: Platon np. pisał o świecie idei, doskonałej rzeczywistości pierwotnych reprezentacji znaczeń. My dzisiaj już wiemy, że to co jest odbierane przez nas jako rzeczywistość, to w dużym uproszczeniu zaledwie jakaś część tego, co faktycznie istnieje. Taka część, która dociera do nas przez naszych 5 zmysłów. Warto uświadomić sobie, że dociera do nas zaledwie cząstka rzeczywistości. Nie widzimy pełni barw, nie słyszymy pełni dźwięków (w porównaniu z niektórymi owadami), nie odczuwamy pełnego spektrum fal energii. A nawet kiedy po prostu idziemy zatłoczona ulicą dużego miasta, to rejestrujemy naszymi zmysłami tylko te elementy „rzeczywistości”, które rozpoznajemy jako mające dla nas jakieś znaczenie. Te bodźce, sygnały, przechodzą następnie przez filtry wartościujące, czyli ocenę tego, czy to co do nas dociera ma dla nas znaczenie pozytywne, negatywne czy neutralne. I tu zatrzymajmy się na dłużej.
Jak piszę ten tekst, za oknem pada śnieg a Poznań pogrążony jest w pierzynie śniegu. Rzadkie dziś zjawisko w czasach ocieplenia się klimatu. Dla jednych przynosi wiele radości, bo sanki, biel i światło, piękno ustrojonych szadzią gałęzi. Innych znowu irytuje: ślisko, wyzwania z jazdą samochodem, poranne drapanie szyb, etc. To może trywialny przykład, ale jeśli pomyślimy o tym, jakie mamy poglądy na temat dobrobytu, etosu pracy, związków partnerskich, mężczyzn, kobiet, ludzkiej motywacji do pracy, tego czym jest miłość, przyjaźń, dobro, etyka, lojalność, wartościowe rodzicielstwo czy porywające przywództwo, szybko przekonujemy się, że co człowiek – to inny pogląd.
Okazuje się bowiem, że całą rzeczywistość postrzegamy i oceniamy przez właściwe tylko dla nas i bardzo zindywidualizowane własne filtry percepcyjne, lub jak to ujmuje neuronauka, programy mentalne. Powstają całe nasze życie, ale najsilniej w dzieciństwie, młodości i wczesnej dorosłości, kiedy my sami kształtujemy się jako ludzie. U niektórych z nas, sztywnieją około 30-tki, kiedy człowiek dorosły, dojrzały jest już mocno uformowany pod postacią określonego charakteru. U części populacji, tzw. otwartość poznawcza, nieustająca ciekawość, zdolność do nauki czyli refleksji i przeformułowań, pozwala na nieustające redefiniowanie się filtrów i zmianę programów. Możliwe jest nowe, coraz pełniejsze widzenie rzeczywistości, czyli w tzw. ewolucja i rozwój świadomości. Tacy ludzie stają się często pełni pokory, bo rozumieją doskonale, że to co dzisiaj wiedzą, widzą i myślą to ledwie pewne odzwierciedlenie pełnego spektrum postrzegania i doświadczenia życia, mocno zależne od poziomu własnego rozwoju, wiedzy, doświadczenia i dostępnych perspektyw w przestrzeni własnego umysłu i poznania.
Było trochę abstrakcyjnie, przechodzimy więc do konkretów: nasze filtry to interpretacje rzeczywistości „podawane” nam przez rodziców, bliskie i znaczące osoby w naszym życiu, społeczeństwo, edukację, system wyznaniowy, szeroko rozumianą kulturę, do której mamy dostęp. Kiedy dorosły człowiek (bo niestety nie uczymy tego naszych dzieci w szkole, choć ja np. uczę tego moje dzieci!) pojmie, że wszystkie tzw. „jego” poglądy tak naprawdę nie są jego, często doświadcza wolności! Czasem – zagubienia. Większej odpowiedzialności za to, jak kroczy przez życie. Zaczyna bowiem rozmieć, że może świadomie kształtować własne programy mentalne. Czyli może WYBIERAĆ, jak chce myśleć o zjawiskach, jak je widzieć i interpretować. Odzyskuje zatem poczucie większej kontroli nad swoim życiem. Przestaje być niewolnikiem „własnej” percepcji, która w dodatku nie jest własna, tylko „wdrukowana” najczęściej bez świadomego udziału woli.
Największe niespodzianki czekają nas w zakresie… myślenia o sobie samym! To często właśnie dlatego przychodzimy po coaching. Myślimy, że nie potrafimy czegoś zrobić, nie umiemy, nigdy nam się uda. Albo coś leży poza naszym zasięgiem, albo jesteśmy nie warci czegoś, nie zasługujemy, albo jest nas za dużo, albo za mało. Może nie możemy się przebić, lub ciągle nam się coś niepożądanego zdarza. Zawsze przyciągamy kiepskich partnerów, nie takich szefów, trafiamy na podobne sytuacje, mamy czegoś za mało, albo czegoś za dużo. Lista przekonań na temat siebie samych, w szczególności tych podstawowych przekonań, które leżą u podstawy naszego myślenia o sobie i kształtują najmocniej naszą świadomość i tożsamość, jest długa. Choć konkretny człowiek zwykle bazuje na 1-2 czasem, 3 głównych negatywnych przekonaniach o sobie. Jeśli te przekonania nie są dla nas korzystne, determinują wiele obszarów naszego życia i są przyczyną tego, że nie potrafimy poradzić sobie z różnymi wyzwaniami.
Oprócz tego, szereg przekonań przyjmuje postać, którą w coachingu nazywa się sabotażystami. O tym napisałam odrębny artykuł. Sabotażyści to negatywne głosy w naszej głowie, które nieustannie mówią nam, z czym nie damy sobie rady. Najbardziej znany to „krytyk wewnętrzny”, którego posiadaniem pochwalić się może chyba każdy człowiek zachodniej cywilizacji.
I teraz ostatnia porcja wiedzy. Te przekonania to tzw. programy mentalne. Neuronauki pokazują wyraźnie, że programy z którymi żyjemy, to potężne zapisy składające się z kilku składników: myśli, uczuć, zachowań i chemii (fizjologii). Przykład? Jeśli po feedbacku od przełożonego czujemy się źle, to dlatego, że mamy program „nie cierpię krytyki”. Powoduje on, że jak ktoś zwraca nam na coś uwagę, myślimy, że nas krytykuje czyli nam zagraża, czujemy najczęściej irytację i złość, zaczynamy się bronić (zachowania) a do naszej krwi wydzielają się związki chemiczne, które fiksują reakcję złego samopoczucia. Mechanizm powtarzany wielokrotnie przez całe nasze życie zostaje silnie utrwalony na poziomie komórkowym i drobny bodziec zewnętrzny – uwaga osoby postronnej na temat naszego zachowania – prawie zawsze wywoływać będzie pełen cykl neuro-poznawczo-behawioralny.
Te właśnie mechanizmy rozbrajamy na sesjach coachingowych.
Jeśli coś ci się w życiu nie udaje, to dlatego, że to jak widzisz rzeczywistość i siebie w określonej sytuacji, nie pasuje do świata idealnego, zawierającego obraz optymalnego dla ciebie scenariusza danych wydarzeń. Rodzi się frustracja. Pomiędzy „chcę” a „mam” powstaje luka. W pracy coachingowej możemy pracować na różnych poziomach. Zakładając, że wiesz czego chcesz (świat idealny) i na poważnie chcesz to osiągnąć, to jeśli to jest oczekiwanie realistyczne (np. nie do końca realistycznym byłoby oczekiwanie na męża innej kobiety, lub że pokocha nas ktoś, kto ma nas w nosie) praca nad neuroprogramami czy sabotażystami, którzy cię powstrzymują, przynosi zdumiewające efekty. To jednak oznacza, że będziesz potrzebować podjąć pewne decyzje. Głownie takie, aby porzucić stare przekonania o sobie lub innych, jako te, które nie służą twojemu rozwojowi. I zaprojektować nowe. Wspierające. A potem, zacząć stawać się osobą, którą chcesz i potrzebujesz być. Wtedy wiele się zmienia. Świat dostrzega inną osobę, bo ta inna osoba, „widzi” już inny świat. Zmiana przychodzi, jako naturalny rezultat całego procesu.
Jesteś już gotowa/y na to, czego naprawdę pragniesz w swoim życiu?